Zarzekałam się, że nie kupię już więcej GlossyBox'a po tym, jaką 'chałę' przysłali w grudniu.
Wahałam się, czy nie zamówić styczniowego pudełka do ostatniego momentu, dopóki na facebook'u nie pojawiła się informacja o tym, że w pudelku będzie można znaleźć produkt Benefit.
Skusiłam się, pomyślałam, że warto, bo kosmetyki tej firmy nie są tanie, a świetne, więc co by nie było, warto. A jeszcze motyw- OD-NOWA -dawał nadzieję na ciekawsze produkty i ... Nic. Tragedii nie ma, ale szału też nie. Szeroko reklamowany produkt Benefit to malutka próbka 3 ml! To po co o tym mówić? Balsam Lirene, mam wrażenie, to produkt, który nie doszedł na czas do pudełka grudniowego, bo nie ma co się oszukiwać, jest z drobinkami złota, co było motywem przewodnim poprzedniego Glossybox'a. Co do gąbeczki Yasumi i serum Lierac nic nie mam, z chęcią wypróbuję. Odżywka Pantene? Hmmm... Tani produkt średniej jakości, firmy uważanej za raczej z niskiej półki. Nadzieje daje ankieta, którą poproszono subskrybentki o wypełnienie, między innymi z pytaniem: czy wolałabyś dostawać pełne produkty tańszych firm czy miniprodukty firm wysokiej jakości? Mam nadzieję, że większość zaznaczyła drugą opcję oraz, że to coś zmieni i da do myślenia firmie sprzedającej GlossyBox'a.
0 komentarze :
Publikowanie komentarza