To druga przeczytana przeze mnie książka autorstwa Michael'a Sadler'a o życiu obcokrajowca na francuskiej wsi jaką przeczytałam (a trzecia wydana z kolei: 'Anglik w Paryżu', 'Anglik na wsi, 'Anglik zakochany'). Kontynuacja opowieści o perypetiach rosbif'a muszącego zmagać się z leksykalnymi i gramatycznymi pułapkami języka francuskiego, zabawnymi sytuacjami i absurdalnymi problemami, doprawiona jest jednak tym razem solidną dozą ironii.
Szczerze? Jestem nieco zawiedziona. Poprzednia część ('Anglik na wsi', RECENZJA TUTAJ) to zbiór uroczych anegdot ze wspomnień autora na francuskiej prowincji, które wywoływały u mnie salwy śmiechu. Ta natomiast część, mam wrażenie, została napisana na siłę. Coś w stylu podążania za ciosem, no i pieniędzmi oczywiście. Kontynuacja opowieści zaczętej w poprzedniej części od pewnego rendez-vous w pewnej łazience pewnego domu biorącego udział także w pierwszej części serii. Pamiętam, że miała z tym coś wspólnego niejaka Margaret Thatcher;P
Tym razem książka jest pełna goryczy, oskarżeń, raczej mało zabawnych historii o rodzinie przyszłej narzeczonej. Miłość, a mam wątpliwości czy można to uczucie autora tak nazwać, jest wyrażana w potwornie nudny sposób, zawiły, niejasny, nieprzyjemny. W sumie to ten wątek, mam wrażenie jest mało ważny w całokształcie fabuły, l'amour umiera pod warstwą sarkazmu. Z rozbrajającą szczerością opowiedziane są sekrety członków rodziny Lou. Chociażby beztroska, bezosobowa opowieść o milczącej zgodzie na organizowanie schadzek/zdrady żonatego faceta. No nie pośmiałam się, i z utęsknieniem czekałam końca książki.
'Sprzeczali się. Et alors? W rodzinach tak bywa. W tym przypadku sprzeczaliśmy
się o clafoutis. [...] Lou wyczula, że nie nadążam.
-Le Clafoutis - wyjaśniła. - Flan.
Flan? Merde.
-Federation Lilloise Anti - Nucleaire?
Lou poczochrała mnie po włosach.
- Flan. Deser. Tarta z wiśniami.
Czemu się tak gorączkować z powodu jakiejś tarty?
-Moja młodsza siostra Cecile zostawiła w wiśniach pestki.
- No i?
Lou westchnęła. Czy ci Anglicy kiedykolwiek zrozumieją, co się w życiu liczy?
- Tu est charmant, Mike - łagodnie stwierdziła. - Ale musisz się jeszcze wiele nauczyć. Połowa rodziny zostawia w wiśniach pestki, bo nadają tarcie migdałowy smak. Druga połowa je usuwa, bo jest nazbyt wytworna, aby je wypluwać. C'est clair?'
***
'Para była małżeństwem od wielu lat. Pewnego dnia żona zmarła. Kiedy ją wnosili do kościoła podczas pogrzebu, jedna z osób niosących trumnę pośliznęła się i uderzyła trumną w ścianę. Coś się gwałtownie w pudle poruszyło. Cud! Była wciąż żywa. Wyjęto ją z trumny i mąż z żoną spędzili szczęśliwie kolejne dziesięć lat. Po czym żona umarła. Znów urządzono pogrzeb, ale tym razem, kiedy niesiono trumnę, mąż szeptał z przejęciem: 'Uważajcie na ścianę!'
się o clafoutis. [...] Lou wyczula, że nie nadążam.
-Le Clafoutis - wyjaśniła. - Flan.
Flan? Merde.
-Federation Lilloise Anti - Nucleaire?
Lou poczochrała mnie po włosach.
- Flan. Deser. Tarta z wiśniami.
Czemu się tak gorączkować z powodu jakiejś tarty?
-Moja młodsza siostra Cecile zostawiła w wiśniach pestki.
- No i?
Lou westchnęła. Czy ci Anglicy kiedykolwiek zrozumieją, co się w życiu liczy?
- Tu est charmant, Mike - łagodnie stwierdziła. - Ale musisz się jeszcze wiele nauczyć. Połowa rodziny zostawia w wiśniach pestki, bo nadają tarcie migdałowy smak. Druga połowa je usuwa, bo jest nazbyt wytworna, aby je wypluwać. C'est clair?'
***
'Para była małżeństwem od wielu lat. Pewnego dnia żona zmarła. Kiedy ją wnosili do kościoła podczas pogrzebu, jedna z osób niosących trumnę pośliznęła się i uderzyła trumną w ścianę. Coś się gwałtownie w pudle poruszyło. Cud! Była wciąż żywa. Wyjęto ją z trumny i mąż z żoną spędzili szczęśliwie kolejne dziesięć lat. Po czym żona umarła. Znów urządzono pogrzeb, ale tym razem, kiedy niesiono trumnę, mąż szeptał z przejęciem: 'Uważajcie na ścianę!'
Czy polecam? Nie. Dlaczego? Ponieważ
cała treść nic za sobą nie niesie: żadnego pozytywnego przesłania,
żadnych mądrości, zabawnych treści, powodów do: uśmiechu czy do łez,
wzburzenia, dyskusji o czymkolwiek, nie dostarcza też przyjemnej
rozrywki. Przewijający się wątek 'tego trzeciego', wobec którego autor
ma niewątpliwie jakieś kompleksy, jest raczej mało interesujący. Nie
tego się spodziewałam. Wydawało mi się, że odwieczny spór Anglików z
Francuzami, którzy znani są z mistrzowskiego władania językiem miłości, w
obliczu rywalizacji rosbif'a o kobietę będzie irracjonalny, zabawnie absurdalny, intrygujący i nieszablonowy. Nie był.
Trudno, sequele przeważnie nie dorównują pierwszym częściom.
Tego można się było spodziewać!
CZYTALIŚCIE TĄ SERIĘ? ZNACIE TEGO AUTORA?
JEŚLI TAK, TO JAKIE SĄ WASZE WRAŻENIA?
JEŚLI TAK, TO JAKIE SĄ WASZE WRAŻENIA?
0 komentarze :
Prześlij komentarz