Po przeczytaniu tej książki mam wrażenie, że jej nie zrozumiałam. Dlaczego? Otóż kiedy czytałam jej opisy, nie recenzje, wyraźnie dano mi odczuć, że to najzabawniejsza książka roku, no dobra, w Czechach, ale jednak. Kiedy teraz, już po przeczytaniu, przeglądam komentarze innych, to zastanawiam się, z czego ci wszyscy ludzie się śmiali. Śmieszna, ok, dobrze, ale dla kogo? Chyba tylko dla Czechów. Ich kultura bądź co bądź jest mi obca, i zadaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie załapałam ich poczucia humoru. My też mamy zrozumiałe tylko dla nas teksty, metafory czy nawiązania do kultowych filmów i chyba z tym w tej książce miałam problem. Najnormalniej w świecie nie byłam świadoma ich obecności. Nie widzę innego powodu, aby ta książka była w jakikolwiek sposób zabawna. No bo jak można śmiać się z babci, która wzięła kota i pieniądze na jego utrzymanie, a potem oddała go na drugi dzień z niemal przetrąconym kręgosłupem. Ha, ha, ha..:( Ale oczywiście z podkreśleniem, że pieniędzy nie oddała.
Dla mnie nie było salw śmiechu, raczej żenujące sytuacje, które oczywiście rozumiem że są fikcją, ale wzbudziły we mnie raczej politowanie. Uśmiałam się tylko raz, bo sama kiedyś odbierając telefon, a myśląc o czymś zupełnie innym, powiedziałam 'cukier'. Śmiałam się potem przez kolejny tydzień.
'W przerwach między telefonami uczę się kolęd. Od tego wszystkiego jestem już dość zakręcona - przed chwilą odebrałam telefon i powiedziałam: Pójdźmy wszyscy do stajenki. Zanim to sobie uświadomiłam, ktoś się rozłączył.'

Dla mnie nie było salw śmiechu, raczej żenujące sytuacje, które oczywiście rozumiem że są fikcją, ale wzbudziły we mnie raczej politowanie. Uśmiałam się tylko raz, bo sama kiedyś odbierając telefon, a myśląc o czymś zupełnie innym, powiedziałam 'cukier'. Śmiałam się potem przez kolejny tydzień.
'W przerwach między telefonami uczę się kolęd. Od tego wszystkiego jestem już dość zakręcona - przed chwilą odebrałam telefon i powiedziałam: Pójdźmy wszyscy do stajenki. Zanim to sobie uświadomiłam, ktoś się rozłączył.'
Rodzaj narracji tej książki jest identyczny z kultowym 'Mikołajkiem'. Przedstawienie sytuacji w pierwszej osobie, obserwatora, który widzi świat w nieco naiwny sposób, nie będąc tego świadomym. Komentuje wydarzenia niemal bez ich oceny, w większości przypadków, pozostawiając to czytelnikowi.
'Po tym, jak Deniska trzasnęła drzwiami, pani Cicha spytała, co to jest Waldorfska szkoła.
Józef wyjaśnił jej, że chodzi o szkolę, w której mająca błogosławieństwo państwa anarchia osiągnęła takie rozmiary, że jej absolwenci po ośmiu latach nauki ledwo potrafią podpisać się drukowanymi literami bez wystawiania języka. Potem dodał jeszcze, że Deniska jako nauczycielka historii doskonale pasuje do projektu Zamku totalnego, a turystom jej nietypowy wykład z pewnością przypadnie do gustu, ponieważ ich poziom wiedzy jest dokładnie taki sam. Poparł to kilkoma pytaniami zadawanymi mu przez zwiedzających: Kto to był barok? Od kiedy era jest nasza? Dlaczego jezuici ukrzyżowali Chrystusa? Co to jest Rembrandt? Gdzie leżało średniowiecze? Dlaczego był Zeus? Za co zamykano do konfesjonału? Do czego służyła obój? Na którym zamku jest Ściana Płaczu? Czym był napędzany półmrok?'
Rzucane od czasu do czasu, jakby od niechcenia, komentarze, które miałyby być śmieszne, są mało powalające. Owszem przyjemnie się ją czyta i, co jest zaletą, nie potrzebujemy się jakoś bardzo skupiać, żeby wrócić do niej po chwili i nadal czytać ze zrozumieniem. Niemniej jednak uważam, że nie jest to najzabawniejsza książka, jaką ostatnio czytałam.
Rzucane od czasu do czasu, jakby od niechcenia, komentarze, które miałyby być śmieszne, są mało powalające. Owszem przyjemnie się ją czyta i, co jest zaletą, nie potrzebujemy się jakoś bardzo skupiać, żeby wrócić do niej po chwili i nadal czytać ze zrozumieniem. Niemniej jednak uważam, że nie jest to najzabawniejsza książka, jaką ostatnio czytałam.
'Na pochówek w rodzinnym grobowcu czeka u nas łącznie dwanaścioro
Kostków z Kostki, którzy zmarli zagranicą - urny z ich prochami zajmują
prawie połowę biblioteczki. Za wyjątkiem psychopatów i seryjnych
morderców jesteśmy prawdopodobnie jedynymi Amerykanami, którzy mają w
mieszkaniu kolumbarium.'
O czym jest 'Ostatnia arystokratka'?
To luźna opowieść o rodzinie Kostków, czeskich imigrantów w drugim pokoleniu, którym zwrócono majątek zabrany przez komunistów - zamek Kostka w Czechach. Perypetie zwykłych Amerykanów rzuconych na głęboką wodę rzeczywistości czeskiej arystokracji, bez bazy finansowej ani jakiejkolwiek wiedzy na temat przyszłości w europejskim kraju. Po szoku związanym z utratą wszystkich oszczędności na lotnisku w USA oraz przybyciem do majątku ze specyficzną służbą na wyposażeniu: ogrodnikiem, leniwym kasztelanem i gosposią lubującą się w orzechówce, przeżywają przygody różnej natury. Perypetie wynikające z izolacji na prowincji, braku świadomości wartości obcej waluty czy głównego wątku - zarabiania na turystach.
Nie, ja nie uważam 'Ostatniej arystokratki' za książkę wyjątkowo zabawną. Lekka i miejscami śmieszna lektura, w sam raz na poprawienie humoru po zimie:) Tyle:)
O czym jest 'Ostatnia arystokratka'?
To luźna opowieść o rodzinie Kostków, czeskich imigrantów w drugim pokoleniu, którym zwrócono majątek zabrany przez komunistów - zamek Kostka w Czechach. Perypetie zwykłych Amerykanów rzuconych na głęboką wodę rzeczywistości czeskiej arystokracji, bez bazy finansowej ani jakiejkolwiek wiedzy na temat przyszłości w europejskim kraju. Po szoku związanym z utratą wszystkich oszczędności na lotnisku w USA oraz przybyciem do majątku ze specyficzną służbą na wyposażeniu: ogrodnikiem, leniwym kasztelanem i gosposią lubującą się w orzechówce, przeżywają przygody różnej natury. Perypetie wynikające z izolacji na prowincji, braku świadomości wartości obcej waluty czy głównego wątku - zarabiania na turystach.
Nie, ja nie uważam 'Ostatniej arystokratki' za książkę wyjątkowo zabawną. Lekka i miejscami śmieszna lektura, w sam raz na poprawienie humoru po zimie:) Tyle:)
0 komentarze :
Publikowanie komentarza