Maseczki to zdecydowanie jeden z moich ulubionych elementów cotygodniowej pielęgnacji. Ponieważ stałam się ostatnio niesamowicie leniwa w zabiegach pielęgnacyjnych, niezwykle polubiłam maseczki na płachcie. Nie oszukujmy się, im mniej babrania tym więcej czerpię przyjemności z ich stosowania. Otwieram, smaruję, nakładam płachtę, relaksuję się 20 minut, potem ściągam, wyrzucam i nie muszę już zmywać, wycierać i nawilżać twarzy. Prosto, szybko i przyjemnie. Ale nie samymi maseczkami płachtowymi człowiek żyje, zwłaszcza, że nad nami wisi widmo pożegnania z ukochanymi 3D Purederm ze śluzem ślimaka! Zatem tradycyjnym maseczkom od czasu do czasu też trzeba dać szansę. Jak np.: Purederm oczyszczająca z zielonej herbaty z tej samej serii Botanical Choice, o której pisałam m. in. TUTAJ (KLIK), a która zyskała moją sympatię dzięki temu, że świetnie depilująca twarz ze wszystkich włosków:D Elizabeth Taylor by ją z pewnością pokochała :D Nie ma tego złego... Tiaaa.....
Ale kiedy akurat nie mam ochoty na łzy i gładką twarz, a płachtowej maseczki akurat nie posiadam (koniecznie muszę zrobić rozeznanie i zapas), chętnie sięgam po nowości. Takim przykładem maseczki, z którą nie miałam wcześniej styczności jest:
CHOCO CACAO
SKIN RECOVERY NOURISHING MASK
PUREDERM
cena: 4,99 zł za 15 ml saszetka
INFORMACJE OD PRODUCENTA:
Maseczka regenerująco-odżywcza, wzbogacona ekstraktem kakaowca ma właściwości antyoksydacyjne i ochronne. Skoncentrowane, jedwabiste masło kakaowe, nawilżające masło shea, upajający aromat ekstraktu z czekolady i inne odżywcze składniki chronią i regenerują skórę.
MOJE WRAŻENIA:
* Przede wszystkim urzekł mnie cudowny zapach czekolady:) Mmmmmm....:D Pycha:)
* Zaskoczyła mnie też cudownie kremowa konsystencja, która miała w sobie raczej coś z gęstego żelu niż klasycznej błotnej maseczki, co może sugerować wygląd.
* Idealna ilość. W saszetce jest wystarczająco maski, aby pokryć twarz słuszną warstwą i jeszcze starcza na szyję.
* W trakcie schnięcia maseczka nie spina skóry i nie powoduje nieprzyjemnego uczucia swędzenia i suchości (jak to się zdarza w przypadku wielu maseczek na bazie kaolinu - glinki porcelanowej).
* jedyną wada jaką ta maseczka ma, przy całkiem dobrym składzie, to tak na prawdę brak wyczuwalnego efektu nawilżenia:) Nie ma efektu WOW! Oczywiście skóra jest gładka, jak po użyciu peelingu, może nieco oczyszczona, ale w konsekwencji po zmyciu maseczki z twarzy po około 20 minutach nie poczułam wyraźnego odczucia nawilżenia. Odczekałam kilka minut, ale coraz silniejsze uczucie suchości po kontakcie skóry w wodą spowodowało, że musiałam nałożyć standardową serię serum-krem pod oczy-krem nawilżający.
Podsumowując uważam, że oprócz niezaprzeczalnych doznań aromaterapeutycznych maseczka nie ma żadnych godnych uwagi właściwości, a tym bardziej nawilżających. Być może przy dłuższej kuracji można by zaobserwować jakieś właściwości regeneracyjne, no ale ja jej już raczej szansy nie dam.
MOJA OCENA: 3/5
SKŁAD:
* Przede wszystkim urzekł mnie cudowny zapach czekolady:) Mmmmmm....:D Pycha:)
* Zaskoczyła mnie też cudownie kremowa konsystencja, która miała w sobie raczej coś z gęstego żelu niż klasycznej błotnej maseczki, co może sugerować wygląd.
* Idealna ilość. W saszetce jest wystarczająco maski, aby pokryć twarz słuszną warstwą i jeszcze starcza na szyję.
* W trakcie schnięcia maseczka nie spina skóry i nie powoduje nieprzyjemnego uczucia swędzenia i suchości (jak to się zdarza w przypadku wielu maseczek na bazie kaolinu - glinki porcelanowej).
* jedyną wada jaką ta maseczka ma, przy całkiem dobrym składzie, to tak na prawdę brak wyczuwalnego efektu nawilżenia:) Nie ma efektu WOW! Oczywiście skóra jest gładka, jak po użyciu peelingu, może nieco oczyszczona, ale w konsekwencji po zmyciu maseczki z twarzy po około 20 minutach nie poczułam wyraźnego odczucia nawilżenia. Odczekałam kilka minut, ale coraz silniejsze uczucie suchości po kontakcie skóry w wodą spowodowało, że musiałam nałożyć standardową serię serum-krem pod oczy-krem nawilżający.
Podsumowując uważam, że oprócz niezaprzeczalnych doznań aromaterapeutycznych maseczka nie ma żadnych godnych uwagi właściwości, a tym bardziej nawilżających. Być może przy dłuższej kuracji można by zaobserwować jakieś właściwości regeneracyjne, no ale ja jej już raczej szansy nie dam.
MOJA OCENA: 3/5
SKŁAD:
Water (Aqua), Kaolin, Glycerin, Theobroma Cacao Fruit Power, Glycerin Stearate SE, Bentobite, Theobroma Cacao Extract, Butyrospermum Park II (Shea Butter), Lavendula Angustifolia (Lavender) Oil, Vaccinium Myrtillus Fruit/Leaf Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Acer Saccharum (Sugar Maple) Extract, Citrus Arantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Tocopheryl Acetate, Xantum Gum, Polysorbate 20, Magnesium Aluminum Ailicate, Poloxamer 184, Sodium Lactate, Lactic Acid, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, Fragrance (Perfum)
Pierwszy raz widzę tą maseczkę :)
OdpowiedzUsuńJa też pierwszy raz dostrzegłam ją w Hebe, a ponieważ jest z Purederm, to się skusiłam:)
UsuńJa sobie sama robię podobną maseczkę - mieszam glinę białą z kakao, dodaję trochę hydrolatu i oleje i gotowe ;)
OdpowiedzUsuńNo i jak na twoją skórę działa? Nawilża? Regeneruje? Czy raczej spina i robi lifting? :D
Usuńmuszę spróbować! Mam ostatnio "fazę" na własnoręcznie kręcone kosmetyki. A wszystko zaczęło się od peelingu :P
UsuńA słyszałyście o cynamonowej maseczce, propozycji francuskiej blogerki, wokół której rozpętała się 'burza':) cynamon rozgrzał temat do czerwoności:)
UsuńA nie :) przybliżysz temat? :)
UsuńCynamon wywołał reakcje alergiczne i na vlogerkę posypały się gromy, że nie wie co mówi:) Taka tam przestroga. Najlepiej przeczytać o całej sprawie: http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,111997,19100098,francuska-blogerka-rozpetala-burze-w-internecie-polecana-przez.html
UsuńO ludzie! Gdzieś coś brzęczało, że z cynamonem trzeba uważać, ale że aż tak :(
UsuńSzkoda, że tak średnio zadziałała. Mnie pewnie skusiłby jej zapach :P
OdpowiedzUsuńlubię tę maseczkę :)
OdpowiedzUsuń